22.02.12
PROLOG
PROLOG
Z dedykacją dla mnie samej. Żebym TYM RAZEM wytrwała do końca z tym opowiadaniem.
___________________________________________
Nieważne, jak bardzo się
starasz, i tak będziesz popełniać błędy. Ktoś będzie przez ciebie
nieszczęśliwy. ty też będziesz cierpieć. Jeśli chcesz, by przestało boleć,
możesz powiedzieć tylko jedno.(...) prawdę.
Delikatnie przygryzłam dolną wargę i założyłam pasmo jasnych włosów
za ucho. Wpatrywałam się w czubki swoich
butów, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Bałam się na niego spojrzeć,
bałam się choćby odrobinę unieść wzrok. Bo wiedziałam co się stanie… Zatracę
się bez reszty.
Okazuje się, że nie mamy żadnej władzy nad własnym
sercem. Warunki mogą się zmienić bez ostrzeżenia. Romans powoduje, że serce
wali. Trwoga natomiast... A trwoga powoduje, że serce staje.
Stał przede
mną.
ON.
Prawdziwy, żywy
i w całej swej postaci, ale minęło tyle czasu, odkąd ostatni raz się
widzieliśmy i teraz nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Gdzieś w środku, coś w
głębi mego serca chciało po prostu wykrzyczeć, jak bardzo go kocham, a potem
rzucić się na niego i wycałować za te wszystkie miesiące, kiedy go nie było,
ale nie byłam pewna, co on teraz do mnie czuje.
Powiedziałaś kiedyś to? „Kocham
cię... Nie chcę żyć bez ciebie... Zmieniłeś moje życie...” Powiedziałaś to?
Robisz plany... Zdobywasz cele... Zmagasz się z tym. Ale rozejrzyj się...
Rozkoszuj się tym. Bo to jest to. To wszystko może zniknąć jutro.
Delikatnie
uniosłam głowę i spojrzałam na niego spod kurtyny rzęs. W rzeczywistości dopiero
teraz miałam okazję, dokładnie mu się przyjrzeć. Stał pod oknem, wsparty o
parapet, a jego smukła sylwetka była oświetlona przez wpadający przez okno
księżyc. Wyglądał niemal zupełnie tak, jak go zapamiętałam. Wysoki, przystojny.
Szerokie ramiona miał skryte pod błękitną koszulą.
Och, tak bardzo
kochałam, gdy ją nosił.
Zadarłam wyżej
głowę, by spojrzeć mu w twarz i napotkałam jego niesamowite oczy. Nawet nie
potrafiłam wyrazić, jak bardzo stęskniłam się za tym spojrzeniem. Z
bursztynowych tęczówek emanowały troska, zaniepokojenie oraz radość! Tak,
dostrzegłam te charakterystyczne, wesołe ogniki tańczące w jego oczach. A nie
widziałam ich od bardzo dawna… Odkąd wszystko się popsuło.
Przez chwilę w
ciszy, wpatrywaliśmy się w siebie jak zahipnotyzowani. Czas i przestrzeń jakby
zniknęły. W tym momencie nie istniało nic więcej prócz naszych roziskrzonych
spojrzeń. A potem on otworzył usta, jakby z zamiarem powiedzenia czegoś,
jednakże nie zrobił tego. Zamiast tego, wykonał jeden, jedyny krok w moją
stronę i teraz, dzieliło nas zaledwie kilka cali.
Niepostrzeżenie jego
ręka znalazła się na wysokości mojej twarzy, a potem delikatnie dotknął mojego
policzka. Poczułam, jakby po całym mym ciele przeszedł prąd. Zamknęłam oczy i
wtuliłam się w jego dłoń, rozkoszując się zapachem jego wody kolońskiej. Zawsze
doprowadzała mnie do szaleństwa. ON
zawsze doprowadzał mnie do szaleństwa! Jego skóra, zapach, dotyk… to wszystko
powodowało, że narastało we mnie ogromne podniecenie nie możliwe do opanowania.
Potrzebowałam go
jak powietrza, jak ryba wody, bo bez niego czułam jak me serce pęka. Jak
rozpada się na milion, maleńkich kawałeczków… Wystarczyło jednak, by spojrzał
na mnie tymi swoimi zniewalającymi oczyma, a po całym moim ciele rozchodziło
się przyjemne ciepło, a w moim sercu COŚ
rozpalało żar. Już wiedziałam co. Szczera, najprawdziwsza miłość. Miłość na całe życie.
Tym razem to ja
zrobiłam krok w jego stronę i stanęłam na palcach. Nie dzieliło nas nawet pół
cala, więc z łatwością dostrzegłam długą, wąską bliznę ciągnącą się przez całą
długość jego policzka i znikającą dopiero gdzieś, za kołnierzem koszuli.
Głęboko wciągnęłam
powietrze, kiedy jego palce dotknęły mojego ramienia. Czułam się jak zakochana
nastolatka, która przeżywa swe pierwsze zbliżenie z chłopakiem, ale cóż mogłam
na to poradzić. Nie widzieliśmy się tyle czasu, że już nie wiedziałam, co o tym
myśleć. O mnie i o nim. O NAS.
Pogłaskał palcami delikatne, wrażliwe miejsce, gdzie moja szyja łączyła się z
ramieniem. Mój oddech przyśpieszył gwałtownie. Poczułam, jakby jego dotyk palił
mi skórę, i że cała płonę z żywego podniecenia. Wszystko we mnie pragnęło jak
najszybciej zerwać z niego ubranie i całować go. Całować go całą noc…
Wolałam jednak
czekać na jego ruch.
I
potem wydarzyło się to, na co czekałam cały dzisiejszy wieczór…
Więzi, które nas łączą są
czasami nie do wytłumaczenia. Łączą nas nawet po tym, gdy wydaje się, że
powinny się już zerwać. Niektóre więzi opierają się odległości, czasowi,
logice. Ponieważ niektóre więzi są po prostu sobie przeznaczone.*
_____________________________________________
* Wszystkie cytaty pochodzą z serialu „Grey’s Anatomy” („Chirurdzy”)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz